Zachciało mi sie czegos słodkiego. A ze staram sie zyc zdrowo, to nie tylko czegos słodkiego , ale w dodatku słodkiego i zdrowego! Alez mam zachciewajki! (Moze sobie odbijam czas ciazy, w ktorym jakos mnie te słynne zachcianki mieszania czekolady z kiszona kapusta nie dopadły?).
Chciałam upiec sobie super-hiper owsiane cisteczka, ktorymi kolezanka Matylda kusiła, a jakze, na fejsbuku. Niestety po wywroceniu kuchni w poszukiwaniu składnikow okazało sie, ze masła brak..:-( Wyskoczenie po masełko do sklepu jest rownoznaczne z ubieraniem nie tylko siebie, ale tez Małej i pokonywaniem 10 drzwi i 1000 schodow w celu wydobycia wozka z piwnicy. Zdecydowałam wiec, ze az tak bardzo słodkosci mi sie nie chce i moge poczekac do jutra.
W zamian zaaplikuje sobie, i Wam, dawke słodkich, apetycznych kolorkow (tylko nie lizac ekranu prosze;) Pozatym i tak nalezy sie Wam jakies małe zblizenie na kolorowanki z poprzedniego posta.
Rysunki Guillerma zdradzaja jego południowo-amerykanskie korzenie. Kolorki starałam sie utrzymac tez w tym temacie i klimacie. Cobyscie oczaplasu nie dostali dzis pokaze kilka z nich, a wkrotce (ach, moze juz jutro nawet) kolejna porcje.
Multikolorowe, wesołe, zywe, ciepluskie, niektore iscie oczobitne - w sam raz na mokra szarowe za oknem (tak jak super-hiper owsiane ciasteczka).
Moja tworzcosc znacie, ale jak kogos interesuje co tam jeszcze wyprawia Guillermo, to mozna sobie podejrzec ooooo tu: KLIK/CLICK.
Smacznego!
No comments:
Post a Comment
I will be glad to read your comment :)