Today Polish. Once again:)
Everyone who is intrested in what I wrote please use translator or...start to learn Polish:)
A u mnie jakos tak roznie. Raz tu, raz tam.
Po wspaniałym łikendzie znow przyszedł tydzien normalnie pracowity. Choc musze przyznac, ze dla mnie to jakos przestało miec wieksze znaczenie, bo dni "normalnego" tygodnia i te przez inne wyczekane- łikendowe zlewaja mi sie w jedno pasmo porankow, ktore tak niezwykle szybko zamieniaja sie w wieczory i nie roznia sie jakos wybitnie jedne od drugich. Czynnikiem najbardziej zmiennym i swiadczacym, ze oto, prosze panstwa mamy łikend, jest obecnosc w domu Pana Meza. Z Panem Mezem w łikendy wypdamy gdzies w poszukiwaniu słonca czy innych przyjemnosci. W ten miniony poszukiwania zaprwadziły nas nad morze.
Wreszcie nad nasze ukochane morze!
Ach, jak cudownie było usłyszec szum fal i poczuc słony zapach powietrza. Pierwszy raz dzielilismy te pieknosci i cudownosci z nasza Mała K. Nie wiem wprawdzie czy ona cos widziała i zapamietała, wszak Dziecina cały bozy dzien przespała snem niewinnego, ale chociaz małe płucka pooddychały sobie morskim powietrzem i jodem:) A ze wyladowalismy w Izoli (to takie małe nadmorskie miasteczko), to i jeszcze trafiła sie nam wisienka na torcie - przemiłe spotkanie z Kerry i Edwardem, naszymi mieszkajacymi nad morzem przyjaciołmi. Uwienczeniem dnia były przekaski w przemiłej lokalnej knajpce- sardelki z cytryna, kalamary i moja ulubiona bakala popijane delikatnym białym winem. Obsługa znakomita a kalamary najlepsze i najswiezsze jakie kiedykolwiek jadłam. I tak naprawde, to chyba wyrzadziłam sobie niedzwiedzia przysługe kosztujac tych wspaniałosci... teraz wszystkie morskie smaki bede porownywała do tych z Izoli... Nastepnym razem pojdziemy tam jeszcze raz- na pewno! I wtedy zapamietam sobie nazwe i dokładny adres coby podzielic sie z Wami tymi cennymi informacjami. Bo warto, naprawde warto! :)
Tak na marginesie wspomne, ze kelnerzy rozpływali sie z zachwytu nad nasza K. i niewiedziec czemu cały czas zwracali sied o niej w rodzaju meskim....hmmm...czyzby stereotyp niebieskich spodenek był az tak rozpowszechiony?! Juz 3 raz spotkałam sie z zachwytami nad moim małym, słodkim CHŁOPCZYKIEM.. Czy płec dziecka ocenia sie po zielonej kurteczce i pomaranczowych spodenkach?
A my sie tylko smiejemy po cichu i mrugamy do siebie majac w pamieci wszystkie spioszki z "hello kitty", ktore "przekazalismy dalej"...
Ach, teraz moge juz napisac: pierwsza całodzienna wycieczka rodzinna zaliczona:)